homilia 3

Homilia Arcybiskupa Poznańskiego Stanisława Gądeckiego wygłoszona w Poznaniu podczas inauguracji działalności Sanktuarium św. Józefa przy Klasztorze Karmelitów Bosych; Poznań, 19.03.2010.

Miejsce nawrócenia, pokuty i pojednania.

I oto dzisiaj, razem z nadchodzącą wiosną, stajemy w obliczu uroczystości św. Józefa. Przed oczyma naszej duszy staje ukochana postać Oblubieńca Maryi i Opiekuna Zbawiciela. Staje w jakimś charakterystycznym cieniu, jakby ornament obrazu Jezusa, bez którego jednak nie sposób wyobrazić sobie życia, wychowania, pobożności i sprawiedliwości Zbawiciela. Tym razem naszej uroczystości towarzyszy dodatkowa radość; dzisiaj ma miejsce inauguracja pierwszego sanktuarium św. Józefa w Archidiecezji Poznańskiej.

ŚW. JÓZEF

 

Kim jest ów patron tutejszego sanktuarium? Wszyscy możemy go bliżej poznać tylko dzięki Ewangeliom, które poświęcają mu zaledwie 26 wierszy. Według Ewangelii, Pan Jezus pochodził z rodu Dawida w sensie materialnym – przez Maryję, natomiast w sensie prawnym – przez św. Józefa; on bowiem był człowiekiem, który zaadoptował Jezusa. Dlatego Ewangelia nazywa ich oboje – Maryję i Józefa – „rodzicami” Jezusa (Łk 2, 27.41).
Tak to Józef znalazł się bliżej Zbawiciela niż jakikolwiek inny człowiek. Jego powołanie jest największym, jakie możemy sobie wyobrazić – po Maryi – w Kościele. Przyjął na siebie najważniejsze zadanie, jakie kiedykolwiek powierzono człowiekowi; został powołany na opiekuna Zbawiciela. „Bóg wybrał Józefa na małżonka Maryi właśnie po to, by zapewnić Jezusowi ojcowską opiekę” (Jan Paweł II). Powierzył Józefowi opiekę nad tym, co było dla Niego najcenniejsze, nad dziewictwem Maryi i świętością Jezusa.

JEGO SŁOWA

Ewangeliści nie zanotowali żadnego wypowiedzianego przezeń słowa. On milczał, bo czekał, aż nadejdzie dzień, kiedy ziemia powita swego Odkupiciela. Milczał, bo znał szczegóły poczęcia Syna Bożego. Milczał, kiedy Jezus przyszedł na świat, gdy wzrastał pod jego opieką, bo umiał uszanować Boże tajemnice. Kiedy odnajdzie dwunastoletniego Jezusa w świątyni, to nie on, ale Maryja wyrazi słowami zdziwienie obojga rodziców. Milczał, to nie znaczy, że nic nie mówił. Dyskutował z samym sobą. Wypowiadał się z pewnością w zwykłych sprawach doczesnych, ale milczał w sprawach wyższej wagi, związanych z odkupieniem, bo największe prawdy życia rozgrywają się zazwyczaj w milczeniu, które skupia siły, ucisza bóle, wzmacnia wolę, wyostrza myśl, wyrabia charakter. Czyż zresztą nie wypadało przyjąć w milczeniu Tego, który sam był Słowem Bożym? Dlatego ten świadek Tajemnicy wcielenia przychodzi do nas „skupiony, milczący, prawie niedostrzegalny i nieznany, w pokorze, w milczeniu, które zajaśnieć miało dopiero później, w milczeniu, po którym miały nastąpić naprawdę potężne wołania, głosy, chwała wieków” (Pius XI, Discorsi, vol. I, str. 780).
W milczeniu zostały pokonane jego wątpliwości, co w sposób prosty ilustruje wschodnia ikona „Boże Narodzenie”. W jej prawym, dolnym rogu siedzi postać pochylonego starca w płaszczu. To małżonek Maryi, który w zadumie opiera głowę na ręce. Oto w obliczu Tajemnicy nawiedziły go wątpliwości (Mt 1, 18-19); doznał lęku, zdumienia i zawstydzenia. Obawiał się oddalenia od siebie Maryi, ale jednocześnie wątpił w Jej dziewiczą czystość. „Falami sprzecznych myśli szarpany jak burzą chwiał się i gubił Józef. Patrząc na Ciebie, dotąd nietkniętą przez męża, snuł ciemny zamysł o tajemnym związku” (tekst prawosławnego nabożeństwa).
Maryja zrozumiała zmartwienie św. Józefa, dlatego patrzy na niego ze współczuciem. On sam – odwrócony od Maryi – okazuje, że nie jest ojcem Jezusa.
Przed Józefem stoi postać pasterza Thyrsosa, odziana w zwierzęce skóry. To symbol szatana, który usiłuje przekonać św. Józefa, że istnieje tylko świat materialny, że dziewicze poczęcie jest niemożliwe i kusi go, by oddalił od siebie Maryję. Kij w ręku Thyrsosa symbolizuje niewiarę szatana: „Tak jak ten kij nie może zakwitnąć, tak ty, starcze, nie możesz dać życia, a z drugiej strony dziewica nie może począć.” Odpowiedzią na to będzie zielona gałązka, wyrastająca ze ściętego pnia znajdującego się obok Józefa (por. Justyna Sprutta, Święty Józef w ikonie).
Św. Franciszek Salezy wyjaśni to inaczej: Błogosławiona Dziewica była dzieckiem i św. Józef wiedział o tym doskonale, ale on także wiedział, że była ona święta, czysta i anielska, i nie mógł sobie wyobrazić Jej winnej popełnienia grzechu, dlatego też pozostawił Ją osądowi Bożemu. Dlaczego tak uczynił? Ponieważ był „człowiekiem sprawiedliwym” (Mt 1, 19). Kiedy człowiek sprawiedliwy nie może znaleźć wytłumaczenia czynów lub intencji kogoś, kogo bardzo szanuje i poważa, nie potępia go, lecz pozostawia sądowi Bożemu.
Dlaczego Chrystus nie począł się ze zwykłej Dziewicy, lecz z poślubionej? – zastanawia się św. Hieronim i odpowiada: po pierwsze dlatego, aby pochodzenie Józefa wykazało jednocześnie rodowód Maryi. Po drugie dlatego, aby Żydzi nie uznali Jej za niewierną żonę i nie ukamienowali, jak to było w ich zwyczaju. Po trzecie, by w czasie dzieciństwa Jezusa i ucieczki do Egiptu miała zapewnioną opiekę.
„Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie”. W ten sposób – chociaż historia ta rozpoczęła się bez jego udziału – on jednak miał w niej swoje miejsce, wyznaczone dla wzoru mężnej wiary.
JEGO DZIEŁA
Według ewangelisty Mateusza Pan Bóg wezwał Józefa trzykrotnie. Najpierw, aby wziął Maryję do siebie jako swoją małżonkę i objął opieką ojcowską Dziecko, które otrzymała od Ducha Świętego. Następnie, aby uciekł z Dzieckiem i jego Matką do Egiptu i w ten sposób im obu uratował życie. W końcu, aby sprowadził Dziecko i jego Matkę z powrotem do ojczyzny i zatroszczył się o Jego wzrost w wierze i tradycji narodu żydowskiego. Każde Boże wezwanie zostało mu objawione przez anioła „we śnie”.
a. Pierwsze wezwanie dotyczyło wzięcia w opiekę Maryi i jej dziecka. Ewangelista Mateusz opisał je w następujący sposób: „Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: «Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów». […] Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie, lecz nie zbliżał się do Niej, aż porodziła Syna, któremu nadał imię Jezus” (Mt 1,19-21.24-25).
Opatrzność Boża przewidziała wszystko w najdrobniejszych szczegółach i dlatego wyznaczyła św. Józefowi tak doniosłą rolę, szczególne odzwierciedlenie Bożego ojcostwa, z której wywiązał się doskonale.
„[Józef] przekształcił swe ludzkie powołanie do rodzinnej miłości w ponadludzką ofiarę z siebie, ze swego serca i wszystkich zdolności, w miłość oddaną na służbę Mesjaszowi, wzrastającemu w jego domu. Aby to było możliwe, Bóg dał mu udział w swojej ojcowskiej miłości, od której ‘bierze nazwę wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi’ (por. Ef 3, 15; por. Jan Paweł II, Św. Józef – człowiek wiary i modlitwy. Rozważanie przed modlitwą „Anioł Pański”, 17.03.2002).
b. Drugie wezwanie skierowane do Józefa miało miejsce wówczas, gdy życie Jezusa znalazło się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, „Gdy oni [Mędrcy] odjechali, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: ‘Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić’. On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda” (Mt 2,13-15). W ten sposób stał się rzecznikiem wielkiej sprawy obrony życia ludzkiego. Życia, które nie jest kwestią takiego czy owego światopoglądu, ale prawem każdego człowieka. „Miarą cywilizacji – miarą uniwersalną, ponadczasową, obejmującą wszystkie kultury – jest jej stosunek do życia. Cywilizacja, która odrzuca bezbronnych, zasługuje na miano barbarzyńskiej” (Jan Paweł II, Homilia, Kalisz -4.06.1997). Ewangelista Mateusz dopowie, trzeba było uciekać do Egiptu, ponieważ Bóg chciał stamtąd ponownie wezwać „Syna swego”; pragnął potwierdzić, że Jezus jest istotnie Synem Bożym (por. Mt 3,17).
c. A potem, kiedy niebezpieczeństwo zostaje zażegnane, Józef otrzymuje rozkaz powrotu do swojej ojczyzny. „A gdy Herod umarł, oto Józefowi w Egipcie ukazał się anioł Pański we śnie, i rzekł: «Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i idź do ziemi Izraela, bo już umarli ci, którzy czyhali na życie Dziecięcia». On więc wstał, wziął Dziecię i Jego Matkę i wrócił do ziemi Izraela. Lecz gdy posłyszał, że w Judei panuje Archelaos w miejsce ojca swego, Heroda, bał się tam iść. Otrzymawszy zaś we śnie nakaz, udał się w strony Galilei. Przybył do miasta, zwanego Nazaret, i tam osiadł. Tak miało się spełnić słowo Proroków: Nazwany będzie Nazarejczykiem” (Mt 2,19-23). Rodzina Józefa osiedla się w Nazarecie i tam też urzeczywistnia się w całej rozciągłości jego ojcowskie zadanie. Wprowadza swojego adoptowanego Syna w ramy rodziny, we wspólnotę wioski i narodu, w związek z Bogiem.
Józef – nie tylko z pozoru, ale faktycznie – przyczynił się do rozwoju osobowości Zbawiciela. Dusza, umysł, serce, charakter Zbawiciela zostały uformowane przez Józefa. I chociaż nie potrzebował on uczyć Jezusa miłości do Ojca niebieskiego, mógł jednak wprowadzić Go w ludzki sposób oddawania Mu chwały. „Jak każde dziecko, Jezus nauczył się od swoich rodziców najważniejszych prawd życiowych i zasad postępowania. A czyż nie zadziwia nas głęboko myśl, że Jego doskonałe posłuszeństwo woli Bożej dojrzało w swoim wymiarze ludzkim dzięki naśladowaniu przykładu ojca, czyli Józefa – ‘człowieka sprawiedliwego’ (por. Mt 1, 19)? (Jan Paweł II, Przybrany ojciec Jezusa. Rozważanie przed modlitwą „Anioł Pański”. 21 marca 1999). Nie posiadając wielkiego wykształcenia, wyposażony w prostą formację religijną, Józef stał się dowodem na to, że istota wychowania zależy bardziej od osobowości wychowawcy, aniżeli od posiadanego przez niego wykształcenia, ponieważ wychowanie jest przede wszystkim przekazywaniem zasadniczej postawy duszy.
Wychowanie Jezusa wymagało od Józefa największej doskonałości moralnej, jeśli miał być przykładem dla Tego, który był uosobioną świętością. „Wielka dyskrecja, z jaką Józef wypełniał misję powierzoną mu przez Boga, jeszcze bardziej uwydatnia jego wiarę, która sprawiała, że zawsze wsłuchiwał się w głos Boga i starał się zrozumieć Jego wolę, aby całym sercem i ze wszystkich sił być jej posłusznym. Dlatego Ewangelia nazywa go człowiekiem ‘sprawiedliwym’ (Mt 1, 19). Sprawiedliwy jest bowiem ten, kto się modli, kto żyje wiarą i stara się czynić dobro w każdej konkretnej sytuacji życiowej (Jan Paweł II, Św. Józef – człowiek wiary i modlitwy. Rozważanie przed modlitwą „Anioł Pański”, 17.03.2002). On uczy nas tego, że rodzice nie mają ważniejszego zadania na ziemi, niż kierowanie duszy dziecka ku Bogu.
JEGO SANKTUARIUM
Śladem św. Józefa poszły całe pokolenia ojców, którzy dzięki przykładowi prostego i pracowitego życia zaszczepiły w duszach swoich dzieci drogocenną wiarę, bez której wszelkie inne ludzkie dobro będzie narażone na ryzyko. Którzy zrozumieli, że „aby być dobrym i autentycznym naśladowcą Chrystusa, nie trzeba dokonywać wielkich rzeczy, wystarczy posiąść cnoty zwyczajne, ludzkie, proste – byle prawdziwe i autentyczne (por. Redemptoris Custos, 24).
Odkąd – dnia 21 września 2009 roku – kościół Karmelitów Bosych w Poznaniu został ustanowiony diecezjalnym sanktuarium św. Józefa, Ojcowie Karmelici, biorą na siebie kontynuację ojcowskiego zadania św. Józefa. Ze wszystkich swoich sił będą starać się tworzyć tutaj klimat prawdziwie nazaretański, wychowując życie, ojcostwo, rodzinę i wiarę tych, którzy tutaj przybędą.
W jakimś sensie tego rodzaju pracę, Drodzy Ojcowie, prowadziliście tutaj od dawna. Świadectwem tego dedykacja z książki Adama Konarzewskiego „Dobra myśl wesołego i pogodnego sumienia” (1666), która brzmi następująco: „[Karmelici bosi w Poznaniu, wielcy synowie wielkiego proroka Eliasza], z Patriarchą swoim Józefem świętym Górę nad inszymi najwznioślejszą otrzymali, z której światło na objawienie narodów całemu temu dyspensują miastu, i których doskonałości bardziej się dziwować, aniżeli one naśladować potrzeba.” Jest przecież rzeczą pewną, że „Od niektórych świętych otrzymujemy pomoc w szczególnych sprawach, ale od św. Józefa pomoc jest udzielana we wszystkich, a poza tym broni on tych wszystkich, którzy z pokorą zwracają się do niego” (św. Bernard z Clairvaux).
Nie zapominajcie o tym, że sanktuarium jest miejscem szczególnym, w którym sprawy boskie spotykają się ze sprawami ludzkimi. Bóg sam wybiera miejsca, w których pozostawia specjalny ślad swojej obecności. Gdzie jego łaska i miłość miłosierna działa w szczególny sposób (Santuari. Configurazione giuridica e dimensione pastorale. Sanktuarium w Pompei – 19.11.1998). Z punktu widzenia duszpasterskiego Jan Paweł II nazwał sanktuaria „miejscami nawrócenia, pokuty i pojednania” (pielgrzymka do Meksyku – 1979).
Aby osiągnąć ten cel, winniście zapewnić wiernym obfitsze środki zbawienia przez gorliwe głoszenie słowa Bożego, przez odpowiednie ożywienie życia liturgicznego, zwłaszcza przez sprawowanie Eucharystii i pokuty oraz przez kultywowanie zatwierdzonych form pobożności ludowej (KPK, 1234, § 1).
Nasze statuty synodalne uczą, że sanktuarium powinno być miejscem poprawnej i pięknej liturgii, aby wierni przybywający do sanktuarium wracali umocnieni duchowo i zbudowani sprawowaną tam liturgią (Statuty, 691). Nie chodzi oczywiście o mnożenie nabożeństw, ale o takie pogłębienie autentycznego uczestnictwa w liturgii, które promieniowałoby na wspólnoty parafialne. Dzięki temu sanktuarium może przyczynić się do podniesienia poziomu liturgii w całej archidiecezji.
Chodzi nie tylko o przestrzeganie norm liturgicznych, ale także o stworzenie przestrzeni dla kontemplacyjnego i modlitewnego milczenia. Ponadto muzyka, śpiew, architektura, malarstwo, rzeźba, naczynia i szaty liturgiczne sanktuarium winny być otoczone taką troską, aby przybywający tu pielgrzymi stawali w tym miejscu wobec prawdziwego wyobrażenia Niebieskiej Jerozolimy, oczekując z wytęsknieniem błogosławionej wizji pokoju (beata pacis visio).
Największą wagę w sanktuarium należy poświęcić sakramentowi pojednania, który właśnie tu znajduje swoje uprzywilejowane miejsce i gwarantuje owocność pielgrzymowania. Podczas gdy w parafiach obserwujemy coraz większe rzesze przystępujące do Komunii świętej, a coraz mniejsze zbliżające się do konfesjonału, trzeba wyraźnie powiedzieć, że prawdziwą miarą skuteczności duszpasterskiej sanktuarium jest napływ pielgrzymów do konfesjonału. Tam mają swoje źródło autentyczne nawrócenia, zmiana sposobu życia, bogactwo dzieł społecznych oraz żywotność wspólnoty chrześcijańskiej.
W sanktuarium jest miejsce dla wspólnotowej celebracji sakramentu namaszczenia chorych, przede wszystkim przy okazji pielgrzymek osób chorych i w podeszłym wieku. W nim winny znajdować się odpowiednie miejsca dla modlitwy i zatrzymania się osób chorych i starszych. W stałym i okazjonalnym programie nabożeństw winny być uwzględnione specjalne nabożeństwa dla osób chorych i starszych (Statuty, 695, § 1-3).
Tutaj winno być ognisko miłości miłosiernej. Dlatego – jeśli to tylko możliwe – przy sanktuarium trzeba organizować centrum opieki społecznej; udzielać gościny pielgrzymom. Urządzać specjalne nabożeństwa w godzinach najbardziej odpowiadających możliwościom osób starszych i chorych, nie izolując ich od pozostałych wiernych (Statuty, 700).
W końcu, sanktuarium winno być także specyficznym „centrum kultury”; miejscem, w którym organizuje się wykłady i konferencje, podejmuje interesujące inicjatywy wydawnicze, realizuje się przedstawienia, koncerty, wystawy i inne działania artystyczne, muzyczne i literackie. Należy przy tym czuwać, by element kulturowy nie górował nad elementem religijnym, bo tutaj wszystko ma służyć podkreśleniu kontynuacji pokoleń wiary i miłości (Statuty, 701, § 1-2).
ZAKOŃCZENIE
Na koniec módlmy się: Wszechmogący Boże, który powierzyłeś młodość naszego Zbawiciela wiernej straży świętego Józefa, spraw, niech on dalej pomaga dzieciom i młodzieży w wyborze właściwej drogi życiowej. Niech dopomoże znaleźć dobrą żonę i dobrego męża, dobrą matkę i dobrego ojca rodziny, dobrą rodzinę. Niech pomaga zawierzyć Chrystusowi wszystkie dzieci poczęte, otoczyć opieką samotne matki wychowujące swoje dzieci. Niech pomaga dzisiejszym rodzinom w odrodzeniu małżeństwa, ojcostwa, macierzyństwa, w dobrym wychowaniu dzieci, w spełnieniu ich chrześcijańskiego posłannictwa.
Św. Józefie, Patronie Kościoła powszechnego, Tobie powierzamy także kapłanów i osoby życia konsekrowanego, którzy w rodzinie Kościoła pełnią posługę ojcostwa duchowego. Strzeż nas przed małodusznością, rutyną, lenistwem i laicyzacją. Niech każdy z nas będzie wyraźnym obrazem opatrznościowej i wiernej miłości Boga, abyśmy mogli głosić szczęście wspólnoty domu Nazaretańskiego.
Patronie wszystkich pracowników, wyjednaj im łaskę znalezienia pracy. Aby każdy mógł uchronić się od życia w nędzy i z radością rozwijać otrzymane od Boga talenty. By chciał wytrwale i sumiennie pracować w służbie rodziny i Kościoła świętego, pamiętając, że dla tych, na których barkach spoczywa troska o byt materialny rodziny, praca winna być wyrazem miłości.
„A gdy do Ciebie przyjdą więźniowie, dziękować za dar wolności. Daj im oglądać szczęśliwą Polskę, Patronie mądrej miłości” (Józefie święty, w prastarym Kaliszu).
Potężny Wybawco nasz, przybądź nam łaskawie z niebiańską pomocą w tej walce z mocami ciemności, otaczaj każdego z nas nieustanną opieką, abyśmy za Twoim przykładem i Twoją pomocą wsparci – mogli żyć święcie, umrzeć ze świadomością dobrze wypełnionego zadania oraz osiągnąć wieczne szczęście w niebie.